piątek, 15 sierpnia 2014

Słodkie słodkie słodkie...

Przyłapana na nocnym podjadaniu czekolady...


Żartowałam! Jak wróciłam zjadłam kawałek i mnie zasłodziło. Tak być nie będzie, skoro ma być zdrowo to bez choco. Zawsze przed jedzeniem czegoś słodkiego przypomina mi się tylko, że tłuszcz spala się szybciej niż cukier, więc wolę zjeść kromkę lekkiego pieczywa z szynką i serkiem niż pasek czekolady. Minęło trochę czasu, a wyjątkowo mam normalny dostęp do internetu, więc...

Będąc nad jeziorem przemyślałam niektóre sprawy, np. dlaczego po regularnych treningach stajemy na wadze i jesteśmy przerażeni, tak jak ja, a na ciele brak śladów dodatkowego tłuszczu? Ano dlatego, że mięśnie nam rosną! Są o wiele cięższe od tłuszczu i faktycznie, jakbym kilka lat temu tyle ważyła wyglądałabym jak kartofel. Pomyślałam też o swoich błędach, np. dlaczego zaczęły mi smakować hamburgery, które normalnie smakowałyby tak jakby w ich składzie było 75% papieru toaletowego, 15% zmielonych parówek i 10% Whiskasa. Ale cholera jak głód kopnął w żołądek to je jadłam, tak samo jak zupkę chińską, czyli tzw. wodę z solą i papierowym makaronem. Dzięki wsparciu mojego Mateusza jadłam dużo owoców, wielozbożowych produktów i kupił mi nawet rybkę na grilla! Kiełbasy nie lubię, karczku też nie spożywałam, więc nie było tak źle. Jednego dnia byliśmy na pysznym obiedzie, gdzie zjadłam połowę porcji i byłam najedzona na resztę dnia, dobrze, że mój odkurzacz wszystko zje :)  Pływałam pokonując panikę i strach przed brakiem dna i glonami. Bawiłam się naprawdę dobrze, a kiedy wróciłam z jeziora pomyślałam "hmmm...a gdyby tak faktycznie przejść chociaż w 95% na zdrowe jedzenie?" Co to zmienia? Mam tu zestaw kolejnych zamienników, które wprowadziłam i których będę się trzymać, również dzięki motywacji Eweliny, która przeszła dzięki temu świetną metamorfozę. Ja też mogę! Czym pielęgnuję swój żołądek:


Rumianek        

Melisa, magiczny środek na nerwy, poważnie :)
 
Herbatka ziołowa

Przed biegiem zawsze banan, zdrowe węglowodany

Zupy zupy, przede wszystkim zupy - nie tuczą, a ugotowane tak, aby warzywa nie były papkowate tylko al dente są najzdrowsze. Dla mnie najzdrowszą zupą zawsze będzie kapuśniak!

Kasza gryczana... co jest ze mną? Zawsze wybrzydzałam, a dzisiaj kasze mogłabym jeść każdego dnia, a na ziemniaka nawet nie spojrzeć. Do tego warzywka na patelni na pół-twardo i duszone kawałki kurczaka, yummy!


Kasza jaglana dobra nawet do ciast! O, kiedyś dostałam kawałek takiego od kuzynki, przepis TUTAJ. Niebo na podniebieniu!

Gotowana kukurydza, słodka, bez dodatku soli i masła.

Everyday maliny, na ogrodzie aż gałązki się od nich uginają.


Młoda marchew z ogrodu jako przekąska


Lekkie pieczywo, bardzo smaczne i syte, czasami, gdy w szafkach brak ciemnego, ziarnistego pieczywa

Surowe ogurasy, pyszne z serkiem wiejskim.

Pomidory...dużo ich na ogrodzie i są świetnym dodatkiem do chlebka z serem białym.
Błonnik z mlekiem - ja jem z zimnym, lubię jak chrupie ;)

Biały pół-tłusty twaróg trzy razy na TAK!

Serek wiejski

Mam miód! I smakuje podobnie jak ten, który kiedyś kręcił dziadek.

Codziennie jogurt naturalny.








I nadszedł czas na mój przysmak - owsianka z miodem :)


Co planuję kupić: 

Szpinak - źródło żelaza

Suszona żurawina

Filety z ryby


A jak tam treningi? Na tą chwilę i stan techniczny mojego laptopa pozostaje mi bieganie z wykrokami, co daje mi świetne samopoczucie i pewnie po jakimś czasie dostarczy mi efekty. Biegam równą godzinę i staram się każdego dnia, ale czasem nie mam kiedy, a pozostaje mi wtedy noc. Tak, boję się biegać w nocy, zwłaszcza, że teraz w naszym powiecie mówi się o pladze żmii i kolesi latających z nożami. Ale ranki przeważnie są moje :) Ja uciekam, pojawię się znów niebawem!



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Home

Cześć! Za mną już 11 dni odkąd zaczęłam ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. W ciągu ostatnich dni odkąd nie pisałam biegałam godzinę,  zrobiłam skalpel i turbo, natomiast dzień regeneracji zrobiłam w sobotę, ponieważ w niedzielę zostałam zaproszona na robienie zdjęć podczas chrztu świętego. Obiad był w chińskiej restauracji - próbowałam tam wielu pysznych smakołyków, których nigdy nie jadłam - głównie owoce morza, bo nie przepadam za mięsem. Kraby w panierce, sajgonki, smażone krążki rybne, na deser banany w cieście, krojone owoce mango, papai i melona oraz ciasteczka z wróżbą to kilka z tych pyszności jakie zapamiętałam, dlatego po tym pysznym obiedzie chciałam troszkę poćwiczyć. Przed każdym treningiem robiłam sobie zdjęcia, gdyby ktoś chciał dowodu, ale myślę, że na razie nie mam potrzeby się kompromitować, czasem może coś nie wyjść :) Myślę, że kiedy będę już na to gotowa opublikuje zdjęcia przed i po, ale to za bardzo długi czas, 11 dni to dopiero malutki zalążek.


W ciągu tych kilku dni czasem miałam chwile, w których chciałam podjadać różne rzeczy. Na szczęście kończyło się to albo na wypiciu zielonej herbaty, zjedzeniu owoca lub jogurtu i na połowie ciasteczka. W niedzielę pozwoliłam sobie na coś słodkiego, ale naprawdę nie dużo. Ostatnio mam ogromną ochotę na knysze, a nie jadłam jej już tak dawno, że wyglądałabym pewnie tak :




Dzisiaj wieczorem mam autobus do Polski! Bardzo się z tego cieszę, w końcu zobaczę się z moim kochanym. Takie rozłąki dają naprawdę wiele, jeszcze nigdy tak mocno za nim nie tęskniłam! Z drugiej strony czuję smutek, bo znowu przeżyję rozstanie z rodzicami i siostrą i wszystkich razem zobaczę może dopiero na święta. Jeszcze rozmyślam nad tym w jaki sposób mam się spakować...będę wyglądać jak tragarz z wielgachną walizką i trzema torbami ;) Czuję się tak...jakbym zakochała się na nowo!



No to co...ja powoli pakuje resztę rzeczy i następny post będzie już w Polsce kiedy naprawią mi laptopa! Od środy będę nad jeziorem przez kilka dni, wtedy się okaże jaką mam silną wolę. Marchewka do plecaka i w drogę! Trzymajcie się!